Szef SLD stwierdził w programie „Onet Rano”, że „z obozem władzy zawsze się łączą mendy”. O co chodziło Włodzimierzowi Czarzastemu? Dokładnie o trzy osoby. O Julię Przyłębską, Stanisława Piotrowicza i Marcina Wolskiego. Lider Sojuszu zdradził, że z prezes Trybunału Konstytucyjnego był w Socjalistycznym Związku Studentów Polskich, a z panami w PZPR. Czarzasty mendziarstwem określił fakt, że wymienione przez niego osoby do swojego życiorysu się nie przyznają i stwierdził, że sam za ten życiorys bierze odpowiedzialność.
Rzeczywiście zaskakująco smutny jest fakt, że politycy związani z PiS-em udają, że z poprzednim reżimem nie łączy ich przeszłość, ale o równie smutne jest to, że wypomina im to właśnie Włodzimierz Czarzasty. Widocznie polityk doskonale zdaje sobie sprawę jakim obciążeniem jest jego dawna przynależność do PZPR i że wielu ludzi wolałoby, żeby politycy z tamtego okresu nie garnęli się już do władzy. Życiorys polityków Sojusz szczególnie przeszkadza podczas negocjacji z Platformą Obywatelską w sprawie startu na jednych listach w jesiennych wyborach. Bo działacze PO buntują się przeciw koalicji z SLD nie ze względu lewicowe zabarwienie partii i sprzeczne z ugrupowaniem Grzegorza Schetyny poglądy, a z powodu przeszłości czołowych twarzy Sojuszu takich jak Marek Dyduch, Joanna Senyszyn, które miałyby się znaleźć na wyborczych listach. Włodzimierzowi Czarzastemu startującemu w wyborach zapewne marzy się wejście do rządu. Czy wtedy będzie pamiętał swoje słowa: "Z obozem władzy zawsze się łączą mendy. To normalna sprawa"?
Czytaj też:
Włodzimierz Czarzasty: Z obozem władzy zawsze się łączą mendy
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.